Aktualności - Ostrowieckie Biegi Niepodległości

Sylwester Lepiarz: Nie byłem faworytem


Sylwester Lepiarz przeciął linię mety jako pierwszy

Zwycięzca Ostrowieckich Biegów Niepodległości 2018 Sylwester Lepiarz na mecie przyznał, że nie czuł się faworytem, ale nie krył też wielkiej radość z wygranej na "własnych śmieciach". Po raz kolejny "upomniał" się też o budowę stadionu lekkoatletycznego.

Liczyłeś na wygraną, czy raczej nie stawiałeś się w roli faworyta?
- Nie wierzyłem, że się uda, zwłaszcza gdy zobaczyłem zawodników z Ukrainy. Dodatkowo dzień wcześniej brałem udział jeszcze w innym biegu, więc nie sądziłem, że uda się wejść do pierwszej trójki. Nie wiedziałem, że jestem aż w takiej formie. Rok temu pobiegłem tu 32:22, więc poprawiłem się prawie o 20 sekund. "Dycha" na zegarku wyszła mi 31:30. To jest jeden z najlepszych moich czasów na tym dystansie w tym roku i siódmy wynik poniżej 32 minut.

W końcu wygrałeś Ostrowiecki Bieg Niepodległości. W minionych latach ciągle trochę brakowało...
- Tak, to jest dla mnie najważniejsze. Nie pieniądze, nie nagrody, ale zwyciężyć u siebie, gdzie biegam już 8 lat.

Jaka była taktyka?
- Ruszyliśmy bardzo mocno i już po 2 kilometrach nie miałem siły. Taka była jednak właśnie taktyka, podobna jak zawodników z Ukrainy. Oni też "zarzynają" początek, a później dyktują swoje tempo. Wytrzymałem, a mniej więcej 1700 metrów od mety przeprowadziłem decydujący atak.

Gdzie było najtrudniej? Który odcinek dał się najmocniej we znaki?
- Najtrudniej było przy wbieganiu na kładkę na wiadukcie i na podbiegu do Rynku. Za półmetkiem, praktycznie do samego zbiegu w Sienkiewicza, czułem się bez sił. Tu na szczęście kolega z Ukrainy zwolnił, zregenerowałem się i za chwilę narzuciliśmy we dwóch mocne tempo.

Biega coraz więcej osób. Myślisz, że to chwilowa moda, czy coś więcej?
- Myślę, że popularności bieganiu przysporzyły się nasze gwiazdy biegania. Mamy doskonałych biegaczy na 800m, 1500m, 5000m, wyśmienitych maratończyków. Każdy chce ich naśladować, tak jak dzieciaki na boiskach naśladują Roberta Lewandowskiego. Ja również chciałbym być tak mocny jak Henryk Szost.

A jak na tym krajowym tle oceniasz rozwój ostrowieckiego środowiska biegowego?
- Na naszym lokalnym podwórku również dzieje się bardzo dobrze. Powstają nowe grupy, jak stowarzyszenie OstroBiec. Widać to też bardzo dobrze na przykładzie zawodów odbywających się na Gutwinie. Kiedyś, gdy odbywały się pierwsze edycje, startowało 40 osób. Teraz w dwóch biegach jednego dnia po ponad 100 osób.

Tymczasem w Ostrowcu Św. wciąż nie ma stadionu lekkoatletycznego z prawdziwego zdarzenia.
- Tak i to jest największa bolączka. Ja nie chcę jakiegoś spektakularnego stadionu z wielkimi trybunami jak w Chorzowie, gdzie można rozgrywać Diamentową Ligę czy Mistrzostwa Świata. Mi się marzy w Ostrowcu Św. niewielki stadion z trzema torami. Może być mały, skromny, ale niech ma równe 400 metrów i będzie nasz, tu - blisko! Teraz do najbliższego stadionu muszę jechać ponad 40 kilometrów do Kielc. Autobusem jadę ponad godzinę, zrobić trening i wracać znów ponad godzinę. W sumie zajmuje mi to cały dzień. A do Ostrowca Św., gdzie jadę autobusem 20 minut, przyjechałbym na zakupy i przy okazji zrobił trening.

2018-11-15 11:25 | Autor: JS